W środę 10 lipca wyruszyliśmy do Zakopanego. Począwszy od ul. Strążyskiej, wędrowaliśmy spacerową drogą lekko pod górę do Doliny Strążyskiej. Po niespełna 40 min. mijając górę Giewont, dotarliśmy do celu. Na miejscu rozłożyliśmy się na ławeczkach, każdy zjadł specjalność tutejszego szałasu – szarlotkę strążyską i wypił gorącą herbatę/ kawę. Po tak sporej dawce cukru nabraliśmy ochoty na więcej. Całą grupą podjęliśmy decyzję, że wyruszamy dalej czarnym szlakiem na Sarnią Skałę. W trakcie wychodzenia wąską ścieżką stromym zboczem wylaliśmy hektolitry potu, bywały lekkie potknięcia na śliskich skałach ale mimo tego nie zawróciliśmy z obranego szlaku. Było warto bo widoki ze zdobytego szczytu zapierały dech w piersiach.
P.S. (a oto wrażenia „na gorąco” przesłane mailem)
” Bardzo Dziękuję za cudną wycieczkę! Józek był świetny 😉 Dawno się tak nie ubawiłam 😀
Upociłam się, usapałam, kolana dają w d… , ale było fajnie, będę pięknie wspominać! Beata”